Zamknij ten odtwarzacz wideo
Trzymałam swój sekret blisko serca, pielęgnując go przez ponad dwa lata: jestem biseksualna. Dzieliłam się cząstkami mojej prawdy z zaufanymi przyjaciółmi i uważnie ich obserwowałam, aby zobaczyć, jak reagują, a gdy pojawiały się uśmiechy, uściski, a czasem wzruszenia ramion z nonszalancją, czułam się trochę lżejsza. Trochę mniej przestraszona.
Mimo to przysięgłam sobie, że nigdy nie wyjdę przed rodzicami. Chyba że będę tego absolutnie potrzebować — chyba że będzie jakaś kobieta, którą będę kochać i którą będę musiała się podzielić ze światem.
Ale sekrety ważą. Zaczynają się miękko i drogocennie, skrzydła motyla trzepoczą o klatki mojego serca, a dzień po dniu stają się cięższe, trzepotanie mniej słodkie, bardziej gwałtowne. Aż poczułam, że sekret mnie pochłania, jakby unosił się z mojego serca do gardła i dusił mnie, tak że nie mogłam oddychać, wsiąkł do mojego umysłu, a wkrótce moja depresja i lęk przybrały wyraźnie sekretny kształt. Mój lęk był doprawiony nutami tego, że się dowiedzą i będą tak wściekli . Moja depresja ciążyła i wciskała mnie w ziemię, a ja czułam, że wszystko jest sekretem.
Ta rzecz, która była dla mnie tak cenna, kiedy ją odkryłam — byłam bi! Lubiłam kobiety! Czasami lubiłam też mężczyzn! — zaczęła ciążyć mi na duszy.
Kiedy byłam wśród ludzi, którzy wiedzieli, byłam wolna i lekka, czułam się cała. Kiedy rozmawiałam z rodzicami, czułam się jak w klatce, przestraszona.
Pewnej nocy w marcu powiedziałam im. Historia mojego coming outu to… cały esej sam w sobie, a ja nie jestem gotowa się nim dzielić, ale sednem sprawy jest to, że oni tego nie akceptują. I są bardzo smutni – ośmielę się powiedzieć, nawet rozczarowani?
A jednak od dnia, w którym się dowiedzieli, zacząłem czuć się bardziej wolny. Mój niepokój, który przybrał barwy w kształcie sekretów, zbladł — powrócił do zwykłych kolorów, tych, z którymi żyję od ponad 10 lat i wiem, jak sobie z nimi radzić. Depresja, z którą żyję od liceum, która w ciągu ostatnich kilku miesięcy przybrała zdecydowanie gwałtowny, przerażający charakter, nieco cofnęła swoje pazury.
Trudno opisać szczęście, kiedy jestem w depresji; ponieważ jest to trochę jak próba wyjaśnienia, że moje okoliczności są wspaniałe, dobre i radosne, ale także, że jest w tym wszystkim ukryty nurt rozpaczy. Jestem szczęśliwy! Mogę śpiewać, tańczyć, śmiać się i rozwalać, a także, myślę o śmierci przynajmniej raz dziennie, czasami biernie, a czasami z chęcią zrobienia czegoś z tym. Ale to są dobre chwile, naprawdę. Czasy, kiedy okoliczności nie pogarszają depresji, po prostu żyją obok niej.
Jeśli masz myśli samobójcze, skontaktuj się z National Suicide Prevention Lifeline pod numerem 988, aby uzyskać wsparcie i pomoc od przeszkolonego doradcy. Jeśli Ty lub ktoś Ci bliski jest w bezpośrednim niebezpieczeństwie, zadzwoń pod numer 911.
Więcej informacji na temat zdrowia psychicznego znajdziesz w naszej Krajowej Bazie Danych Pomocy .
Czasem, na przykład wtedy, gdy ukrywałam swoją orientację seksualną albo gdy przez miesiące nie miałam pracy, okoliczności są równie przygnębiające, a potem po prostu pogrążam się w niekończącym się wirze smutku.
Wyjście przed rodzicami nie tylko uwolniło mnie od sekretu, który ukrywałam, ale także uwolniło mnie od mnóstwa zinternalizowanego wstydu . Kiedy już wyszło na jaw i mogłam zacząć otwarcie mówić o swojej biseksualności bez obaw, że w jakiś sposób do nich dotrze, zaczęłam faktycznie praktykować sztukę dumy, czerpania radości i przyjemności z tego, kim jestem. Wyszłam z szafy na Instagramie; zaczęłam dzielić się więcej informacjami o książkach, które piszę, które są bezkompromisowo queerowe; po prostu zaczęłam żyć z mniejszym wstydem.
Myślę, że wstyd niesie ze sobą mnóstwo bólu. Psychicznego rodzaju, który trudno wyjaśnić i trudniej naprawić. Czasami, gdy wciąż pielęgnowałam swój sekret, czułam, jakby w moim mózgu rozbrzmiewał głos krzyczący tak głośno, jak tylko mógł; czułam, jakby ktoś rzucał się na ściany mojego umysłu; czułam, jakby mój kręgosłup pękał pod ciężarem mojego wstydu. Przez cały czas stałam prosto, uśmiechałam się i śmiałam z przyjaciółmi. W bólu. Niezdolna do okazania tego. Niezdolna do wyrzucenia tego z siebie.
Myślę, że wstyd niesie ze sobą mnóstwo bólu. Psychicznego rodzaju, który trudno wyjaśnić i trudniej naprawić.
Przypomniało mi to oglądanie garnka z gotującą się wodą na makaron. Dowiedziałem się, że trzeba przykryć garnek, gdy woda zaczyna wrzeć, ale gdy już zacznie wrzeć, cała ta wściekła woda i nagromadzona para muszą gdzieś się podziać. Jeśli nie zdejmiesz pokrywki, zacznie wyciekać przez pęknięcia; garnek się trzęsie; to całe brutalne przeżycie. Ale jeśli po prostu zdejmiesz pokrywkę i pozwolisz uciec parze, wrząca woda nieco się uspokoi.
Coming out był właśnie taki. Pozwalał bólowi uciec, rozproszyć się lub przestać gromadzić parę za moimi uszami. Nie miałem już ochoty krzyczeć każdego dnia.
Nigdy nie powiem, że coming out wyleczył mnie z depresji i lęku. Głównie dlatego, że nadal doświadczam obu do dziś. Nie jestem pewien, czy istnieje „lekarstwo” na depresję i lęk. Istnieje po prostu zarządzanie i zmniejszanie skutków. Ale coming out absolutnie wzmocnił pewien ból okolicznościowy, którego doświadczałem i uwolnił mnie od wstydu, który powodował ból psychiczny . Pozwoliło mi to doświadczyć radości w depresji.
Ten Pride jest moim pierwszym jako bezkompromisowo otwartej osoby queer. I chociaż nie mogę świętować tak bardzo, jak bym to robił, gdyby był 2019 rok i świat nigdy nie słyszał o COVID-19, robię małe rzeczy, aby świętować. Zamówiłem flagę Pride . Piszę historie queer. Mówię o swojej seksualności. Wszystko to byłoby niewyobrażalne jeszcze kilka miesięcy temu. I to było druzgocące. Czasami po prostu niemożność wyobrażenia sobie innej przyszłości oznacza, że moja teraźniejszość jest bardziej bolesna.
Gdy tylko zacząłem myśleć o tym, jak przyszłość mogłaby być lepsza — bardziej otwarta, bardziej dumna, bardziej wolna — cóż, zacząłem znów odczuwać nadzieję. A to jest potężna rzecz.