Po dwóch latach niepewności, przedwczesnych deklaracji i skrupulatnego monitorowania lokalnych liczb przypadków COVID, korporacyjna Ameryka w końcu wraca do biura. Dotyczy to również nas — redaktorów MindWell Guide.
Dla wielu będzie to mile widziana odskocznia od pracy w domu , gdzie wszystko można by było złożyć w pokoju z przynajmniej odrobiną naturalnego światła. Dla innych może to być zakłócenie nowego i preferowanego sposobu pracy, który jest wolny od długich dojazdów, drogich lunchów i twardych spodni.
Tak czy inaczej, dwa lata to wystarczająco dużo czasu, aby dostosować się do nowej rzeczywistości, wyrobić sobie nowe nawyki i przemyśleć sposób, w jaki funkcjonujesz na co dzień. To wystarczająco długo, aby powrót do przeszłości mógł być niezwykle uciążliwy i dezorientujący, nawet jeśli ten powrót oznacza powrót do tego, co kiedyś uważaliśmy za „normalność”. Nowe hobby, które podjęliśmy, nowe praktyki samoopieki, których się nauczyliśmy — nadszedł czas, aby dowiedzieć się, jak zachować je w naszym codziennym życiu, gdy wracamy do jakiegoś podobieństwa do tego, jak kiedyś było.
Poniżej zespół redakcyjny MindWell Guide dzieli się strategiami samoopieki, które pomogły nam w czasie pandemii, i tym, jak planujemy je zachować po powrocie do biura.
Ważne jest, aby podkreślić, że niezależnie od tego, co myślimy o pracy z domu lub powrocie do biura, posiadanie takiej opcji było luksusem — luksusem, którego pracownicy handlu detalicznego, służby zdrowia, pracownicy handlu i wielu innych nie mieli nawet w najgorszych momentach pandemii. Obecny wysyp ogłoszeń o „powrocie do biura” — w tym nasze — dotyczy tylko tych pracowników, którzy mogli kontynuować swoją zwykłą pracę poza tradycyjnym miejscem pracy.
Spis treści
Odważny Nowy Wordle
Podobnie jak większość świata, zająłem się grą w zgadywanie, jaką jest Wordle . Stało się to sposobem na wyraźne odróżnienie godzin pracy od przerwy na lunch. I idealnym sposobem na oderwanie umysłu od zadań, a jednocześnie zapewnienie mu pewnej formy sprawności umysłowej z odpowiednią dawką wyzwań.
Niezależnie od tego, czy chodzi o szybki zastrzyk dopaminy, który odczuwam, gdy wszystkie pięć bloków na moim ekranie odwraca się, odsłaniając satysfakcjonujący rząd zielonych liter (sygnalizujący, że odblokowałem słowo), czy o grupowe pogawędki rodzinne, które stały się już rutyną polegającą na dzieleniu się naszymi wynikami, stało się to czymś w rodzaju popołudniowego rytuału, na który czekam z niecierpliwością, zajadając się sałatką na cały dzień.
I chociaż istniały inne spin-offy Wordle, prosta natura klasycznej wersji i oczekiwanie na nowe słowo każdego dnia sprawiają, że doświadczenie jest nowe i odróżnia je od pozostałych. W przeciwieństwie do pieczenia chleba, jest to hobby pandemiczne, któremu mogę się trzymać długo po tych niepewnych czasach.
Poezja w ruchu
Dołączyłam do warsztatu pisarskiego i było to bardzo budujące i głęboko uzdrawiające. Zajęcia są małe i kameralne, a wszyscy są tam w tym samym celu: praca nad swoim rzemiosłem, samoekspresja i pielęgnowanie poczucia wspólnoty. Zawsze miałam mnóstwo wierszy zapisanych na telefonie, ale nigdy się nimi z nikim nie dzieliłam (poza kilkoma wybranymi bliskimi).
A ostatnio postanowiłam zabrać moją poezję na scenę — i ją wykonać! Jako osoba, która nie lubi, gdy wszyscy na nią patrzą, nie sądziłam, że znajdę odwagę, by wyjść na scenę i czytać moją poezję na głos. Ale to naprawdę podniosło moją pewność siebie i dziwnie poczułam się jak w domu przed grupą nieznajomych.
Nie planuję wykonywać każdego utworu, który napiszę, ale lubię wiedzieć, że zmierzyłam się ze swoim strachem i go pokonałam! Nie piszę codziennie ani nawet co tydzień, ale cieszę się, że mogę polegać na poezji jako na twórczym ujściu i narzędziu terapeutycznym, kiedykolwiek mogę jej potrzebować.
Książki, kąpiel i nie tylko
Jednym z moich noworocznych postanowień było zerwanie z nawykami i próba zyskania świeżej perspektywy poprzez robienie rzeczy inaczej, a dla mnie sprowadzało się to do czasu. Dbanie o siebie to trudna praktyka, na którą trudno znaleźć czas, bez względu na wszystko, ale „kiedy” to wszystko miało zaskakująco duże znaczenie, jeśli chodzi o wpływ, jaki miało to na moje zdrowie psychiczne.
Kąpiele i czytanie książek to rzeczy, które trzeba robić przed snem i każdy o tym wie. Ale co, jeśli mój mózg i ciało nie działają w ten sposób?
Zacznijmy od książek. Za każdym razem, gdy próbuję czytać przed snem, staję się boleśnie świadoma chaosu ADHD w mojej głowie pod koniec dnia. Od lat staram się być lepszym czytelnikiem, ale mam wrażenie, że ciągle czytam i czytam ponownie akapity, próbując zapamiętać postacie lub uchwycić niuanse narracji — a wszystko to podczas gdy solo z piosenki, którą usłyszałam w sklepie spożywczym, odtwarza się w pętli.
Jasne, czasami czytanie pomagało mi zasnąć , ale to było szkodliwe dla mojego ogólnego celu bycia obecnym z dobrą książką. I tak ganiłem się za moją niezdolność do skupienia uwagi, negując wszelkie korzyści z czytania przed snem.
Ale kiedy czytam rano , mogę czytać rozdział po rozdziale bez żadnych mentalnych przeszkód, bez powtarzających się piosenek w mojej głowie i z całkowitą jasnością wokół słów na stronie. Wychodzę z tej pół godziny z dobrym samopoczuciem, a nawet służy to jako mała rozgrzewka mózgu na cały dzień.
A teraz czas na kąpiel. Wchodzenie do wanny rano nie jest tak naprawdę kwestią czystości, ale raczej pielęgnowania powolności i luksusowej iluzji dodatkowego czasu w ciągu dnia. Słowo intencja lub intencjonalność jest nadużywane w leksykonie samoopieki, ale jeśli chodzi o branie kąpieli o 6:30 rano, wydaje się stosowne. To prawdziwa zmiana w zachowaniu, kiedy mówisz: „A teraz zaczekaj jedną cholerną minutę, współczesny świecie, tym razem dla MNIE!”
Fizycznie nie opisałabym siebie jako rannego ptaszka, ale duchowo zdecydowanie nim jestem. To tworzy wiele napięcia, gdy przyznaję się do społecznej potrzeby przyjęcia etykiet „nocnego sowy” lub „rannego ptaszka”. Jestem jednym i drugim, a jednocześnie żadnym z nich. Ale radzę sobie lepiej rano — nawet jeśli czasami tego nienawidzę. Lubię myśleć, że odrobina dyscypliny jest również formą dbania o siebie, a zmobilizowanie się, by się ubrać i wyjść z domu przed 10 rano, aby pójść do biura, będzie wymagało dyscypliny, której nie musiałam wykrzesać od ponad dwóch lat.
Więc nawet jeśli będę mieć mniej czasu dla siebie każdego ranka, nadal będę dziwakiem z odwróconą rutyną przed snem. Może rzadziej, albo kąpiel tylko raz w tygodniu, a czytanie codziennie lub co drugi dzień. I to byłoby w porządku. Rozwój polega na osiągnięciu mentalnego wyczynu utrzymania zdrowych nawyków w obliczu zmian.
Rąbać drewno, nosić wodę
Rąbać drewno, nosić wodę . Usłyszałem to wyrażenie po raz pierwszy niedawno — rzekomo pochodzi z buddyzmu zen i jest to rodzaj wyrażenia, które może przybierać wiele znaczeń w zależności od tego, kto je słyszy. Niektórzy twierdzą, że odnosi się do wszechobecnej potrzeby wykonywania przyziemnych zadań, bez względu na to, jak bardzo oświecony możesz się stać.
Kiedy to usłyszałem, przemówiło do mnie w inny sposób. Zamiast przesłania pokory , fraza ta stała się rodzajem mantry lub instrukcją medytacji — praktyki, której nigdy tak naprawdę nie praktykowałem w jej tradycyjnej formie. Jednak przez ostatnie dwa lata, odkąd po raz pierwszy zamieszkałem w domu, medytowałem — po prostu nie zdawałem sobie z tego sprawy. Za każdym razem, gdy brałem do ręki mój rozłupujący młot (siekierę o długim trzonku), medytowałem.
Utrzymuję mały klocek na pieńku. Pamięć mięśniowa podpowiada mi, jak daleko stanąć, gdzie trzymać ręce, jak ustawić nogi, kiedy wdychać i wydychać, jak wolno podnosić siekierę i jak mocno nią machać. Dźwięk i wrażenie metalu uderzającego o drewno natychmiast podpowiada mi, czy rozłupałem klocek, czy też muszę powtórzyć proces, być może wiele razy, zanim zostanie pocięty na kawałki o odpowiednich rozmiarach i kształtach.
Ten kawałek jest dodawany do rosnącego stosu drewna, starannie ułożonego w miejscu, o którym wiem, że złapie wystarczająco dużo światła słonecznego w ciągu następnego roku lub dłużej, aby w pełni wysezonować i przygotować się do spalenia w kominku zimą. Godziny mogą w ten sposób upływać bez konieczności angażowania się w ani jedną krytyczną myśl. Jest spokojnie, uporządkowanie i niezwykle satysfakcjonująco.
Gdy życie powoli wraca do pozoru normalności, w tym powrotu do ograniczeń życia biurowego, trzymam się tego, że medytacja nie musi pasować do z góry przyjętego pojęcia lub procesu. Po prostu znajdź czas na robienie rzeczy, które sprawiają, że czujesz się lepiej i jesteś trochę bardziej produktywny, i które pozwalają ci od czasu do czasu przełączyć mózg w tryb oszczędzania energii. Dobra wiadomość jest taka, że — podobnie jak rąbanie drewna (lub noszenie wody) — nie musi to wiele kosztować i może być czymś, co już lubisz robić.