Wielowarstwowa trauma po stracie adopcyjnej matki

Osoba w kole ratunkowym na oceanie, zwrócona twarzą w twarz z falą pływową

Bardzo dobrze / Madelyn Dobranoc


„To tylko mama” – powiedziałem. 

Moja mama zmarła kilka miesięcy wcześniej, a jej śmierć rozdarła mnie na drobne kawałki, rozbitego przez żal . Co gorsza, tak mocno rozdrobniłem te drobne kawałki moją nienawiścią do siebie , że jedyne, co ze mnie zostało, to drobne ziarenka chropowatego, grubego piasku.

Na głos powiedziałbym zdecydowanie odwrotnie, ale w moim zagmatwanym mózgu istniała hierarchia żałoby. Chociaż umieściłem swój własny żal wyżej, powiedzmy, od utraty rodzeństwa, to zdecydowanie był on wyżej od utraty współmałżonka, dziecka, rodzica w młodym wieku. 

To nic wielkiego, prawda?

Miałam 34 lata i nie powinnam była tak bardzo potrzebować mamy, prawda? Chociaż to puszka Pandory, którą zostawię mojemu terapeucie, prawda pozostaje taka, że ​​tak, bardzo potrzebowałam mamy. Oczywiście, że potrzebowałam; była moją mamą! Poza tym jestem singielką i nie mam własnych dzieci, więc jeszcze nie założyłam własnej rodziny, chyba że weźmiemy pod uwagę mojego psa (a mam).

Mimo że miałem 20 miesięcy na przygotowanie się, gdy patrzyłem, jak umiera na raka jajnika, wciąż nie byłem gotowy. Zmarła w wieku 72 lat; jej matka żyła do połowy 90. roku życia, a jej siostra, moja ciotka, ma obecnie 87 lat i jest zdrowa. Zakładałem, że spędzę z nią co najmniej kolejne 15 lat.

Skumulowany żal

Większość ludzi straci matkę raz. Ale jeśli jesteś adoptowany, tak jak ja, będziesz musiał zmierzyć się z co najmniej trzema stratami matki — kiedy zostaniesz oddany, a potem, kiedy twoja biologiczna matka i twoja adopcyjna matka umrą.

Pierwsza strata matki miała miejsce trzy dni po moich narodzinach, kiedy to zostałam przekazana przez moją biologiczną matkę mojej adopcyjnej matce na zaśnieżonym parkingu w New Jersey w Walentynki. 

Oczywiście nie mogłam wtedy mówić, ale to nie znaczy, że nie miałam uczuć ani że nie była to trauma , która odcisnęła się na moim mózgu. Nie wspominając o tym, że na pewno niełatwo było jej w ciąży, kiedy podjęła decyzję o oddaniu mnie, a potem planowała to — wszystko to, nosząc w sobie moje wciąż rosnące ciało, codzienne przypomnienie jej decyzji.

Większość ludzi straci matkę raz. Ale jeśli jesteś adoptowany, tak jak ja, będziesz musiał zmierzyć się z co najmniej trzema stratami matki — kiedy zostaniesz oddany, a potem, kiedy twoja biologiczna matka i twoja adopcyjna matka umrą.

Obecnie społeczeństwo i współczesna medycyna uznają znaczenie zdrowia psychicznego matki — dla dobra matki i dziecka. Do tego stopnia, że ​​(niektóre) leki przeciwdepresyjne, kiedyś tabu w czasie ciąży, są obecnie uznawane za dopuszczalne w czasie ciąży. Nieleczone problemy ze zdrowiem psychicznym mogą być powiązane z porodami w terminie, wolniejszym niż oczekiwano wzrostem i problemami ze zdrowiem psychicznym u potomstwa.

Ten czas prenatalny to czas, w którym zaczyna się kształtować przywiązanie, zgodnie z bardziej współczesnymi poglądami na przywiązanie. Pomyśl o tym, jak niektóre przyszłe matki rozmawiają o swoich przyszłych dzieciach lub kołyszą brzuchy, gruchając do płodu — nie ma sposobu, aby obecność lub brak tego nie wpływał na dziecko. I tak poniosłam stratę, zanim mogłam mówić — stratę, której większość nie rozpoznaje jako straty, ponieważ ona wciąż żyje. To jest znane jako pozbawiona praw żałoba.

I jak już wcześniej pisałam , adopcja jest zazwyczaj omawiana w kategoriach binarnych — najlepsza rzecz na świecie lub najgorsza rzecz na świecie. Miałam wielkie szczęście, że zostałam adoptowana przez osobę, którą adoptowałam. Byli to głęboko kochający rodzice, którzy nigdy nie chcieli dla mnie niczego innego, jak tylko tego, co najlepsze. Jeśli już, to wiem, że próbowali mnie uchronić przed dalszym bólem.

W tym samym duchu, wypowiedzi rodziny, takie jak „Nigdy nie myślałam o tobie jako o adoptowanej”, choć dobrze intencjonowane, zaprzeczały rzeczywistości, że zostałam adoptowana. Nie dawało mi to przestrzeni, aby naprawdę zdać sobie sprawę, że była tam strata lub pozwolenie na żałobę.

Mogłem dotknąć ścian nieokreślonej, ziejącej jaskini straty, lecz nie potrafiłem ogarnąć jej głębi.

Nie sądzę, żeby moi rodzice zdawali sobie sprawę, że mogą być najlepszymi rodzicami na świecie (a byli naprawdę wspaniali) i że porzucenie dziecka tuż po narodzinach może mieć na niego wpływ, niezależnie od tego, jak wspaniali byli jego rodzice.

Nie chodzi o to, że życzyłam sobie, abym nigdy nie została adoptowana, ani o to, jak wyglądałoby moje życie, gdybym nie została adoptowana. Nie, raczej próbowałam zmusić się, aby mieć DNA moich adopcyjnych rodziców. (Spoiler: nie zadziałało).

Jeśli wpadniesz w wypadek samochodowy jednego dnia, a potem drugiego, zanim zdążysz naprawić samochód, trudno stwierdzić, który wypadek spowodował jakie szkody. Tak samo jest z traumą psychologiczną i żalem, znanym jako żal złożony.

Poznałam oboje moich biologicznych rodziców, gdy miałam niewiele ponad 20 lat. Później przetwarzałam te dyskretne wydarzenia na terapii, choć nie w szerszym kontekście tego, jak wpłynęła na mnie adopcja. 

Utrata mojej adopcyjnej matki

I tak, gdy moja adopcyjna mama zmarła, gdy miałem 34 lata, byłem wrakiem samochodu. Ta początkowa strata i jej nieprzetworzone skutki przez całe życie, wraz ze śmiercią mojej mamy i kilkoma innymi mniejszymi wydarzeniami, które miały miejsce w tym roku, doprowadziły do ​​dość intensywnego, złożonego żalu. 

Dodaj do tego geny predysponujące do problemów ze zdrowiem psychicznym i odrobinę samoleczenia , a wypadek samochodowy okaże się czymś więcej niż tylko ognistą katastrofą.

A gdy ogień rozprzestrzenił się w moim życiu, nic nie mogło go oswoić i ostatecznie zgłosiłam się na leczenie stacjonarne . Zanim odeszłam, zapytałam moją ówczesną terapeutkę, co jej zdaniem byłoby dla mnie najbardziej pomocne. 

Dodaj do tego geny predysponujące do problemów ze zdrowiem psychicznym i odrobinę samoleczenia, a wypadek samochodowy okaże się czymś więcej niż tylko ognistą katastrofą.

„Powstrzymanie” – odpowiedziała. W tamtym momencie zjeżyłam się, słysząc to słowo, czując, że oznacza ono, że jestem małym dzieckiem, które trzeba powstrzymywać. Ale zamiast tego, było to bardziej jak ogień, który trzeba powstrzymywać, zanim będę mogła jeszcze bardziej spalić swoje życie. 

Choć długo ukrywałam mroczną otchłań samotności za moim pogodnym usposobieniem, moja adopcyjna mama zawsze była kołem ratunkowym, po które mogłam sięgnąć, gdy ogarniała mnie rozpacz. Nagle lina pękła i poczułam, że walczę, by nie dać się porwać tsunami żalu .

Tak długo polegałem na tym, że koło ratunkowe było tuż obok, że nie zdawałem sobie sprawy, że potrafię pływać sam. A moja adopcyjna mama umożliwiła mi chwycenie tego koła ratunkowego — pędząc z New Jersey do Waszyngtonu, dosłownie nocnym pociągiem, aby zaopiekować się mną, gdy miałem zapalenie oskrzeli, na przykład.

Terapeuta miał rację, że nigdy nie nauczyłam się powstrzymywania — ani prawdziwego samouspokojenia . Metafora, która przychodzi mi na myśl, to dziecko w kojcu. Zawsze mogłam sięgnąć poza mój przysłowiowy kojec w chwilach niepokoju, aby się uspokoić, co również łagodziło mój najbardziej instynktowny strach przed ponownym porzuceniem.

Tak długo polegałem na tym, że koło ratunkowe jest tuż obok, że nie zdawałem sobie sprawy, że potrafię pływać samodzielnie.

Po śmierci mamy chciałam trzymać mocno wszystkich w moim życiu, żeby nigdy mnie nie opuścili. Chciałam, żeby mój ból był widoczny, żebym mogła być pewna, że ​​jestem ważna, nawet jeśli w to nie uwierzę.

Po śmierci mamy chciałam uciec od wszystkich. Nie chciałam, żeby inni widzieli mój ból.

Taka jest dychotomia bycia adoptowanym: tak bardzo boimy się utraty pożądanej więzi, że sabotujemy samych siebie, aby faktycznie tam dotrzeć, porzucając siebie raz po raz. Pokazanie naszego prawdziwego „ja” oznaczałoby niebezpieczeństwo odrzucenia lub, co gorsza, zignorowania.

Lęk mojej adopcyjnej mamy przed utratą mnie był przyczyną jej tendencji do bycia nadopiekuńczym rodzicem, ale ja zgubiłam siebie, próbując być idealną córką, której nie można było zostawić. Po jej stracie stało się jasne, że ta dynamika oznaczała, że ​​być może ominęłam pewne etapy rozwoju, szczególnie jeśli chodzi o prawdziwą zdolność do indywidualizacji .

Taka jest dychotomia bycia adoptowanym: tak bardzo boimy się utraty upragnionej więzi, że sabotujemy swoje dążenie do jej osiągnięcia, porzucając siebie raz po raz.

Noszę te traumy aż nadto somatycznie, przez napięty kark i ramiona oraz bóle głowy spowodowane napięciem. Mój fizjoterapeuta, który próbuje przełamać tę fizycznie napiętą powierzchowność, przypomniał mi kiedyś, że jesteśmy jedynymi osobami z samymi sobą przez całe nasze życie.

Około dwóch lat po śmierci mojej mamy przeprowadziłam się z Nowego Jorku do Kalifornii, żeby naprawdę zacząć pracę nad sobą i podjąć decyzję, że może warto pozostać sobą przez całe życie.

Nigdy nie dowiem się, jak wyglądałby ból po stracie mamy, gdybym nie została adoptowana, i oddałabym cały ten czas, gdyby oznaczało to odzyskanie jej, ale sposób, w jaki adopcja wydobyła na powierzchnię moją traumę, dał mi dar nauczenia się, że nie wolno mi porzucać swojego prawdziwego ja.

Jeśli Ty lub ktoś Ci bliski zmaga się ze stratą, skontaktuj się z Krajową Infolinią ds. Nadużywania Substancji i Usług Zdrowia Psychicznego (SAMHSA) pod numerem 1-800-662-4357 , aby uzyskać informacje o placówkach wsparcia i leczenia w Twojej okolicy.

Więcej informacji na temat zdrowia psychicznego znajdziesz w naszej Krajowej Bazie Danych Pomocy .

2 Źródła
MindWell Guide korzysta wyłącznie ze źródeł wysokiej jakości, w tym recenzowanych badań, aby poprzeć fakty w naszych artykułach. Przeczytaj nasz proces redakcyjny , aby dowiedzieć się więcej o tym, jak sprawdzamy fakty i dbamy o to, aby nasze treści były dokładne, wiarygodne i godne zaufania.
  1. Suarez EA, Bateman BT, Hernández-Díaz S i in. Związek stosowania leków przeciwdepresyjnych w czasie ciąży z ryzykiem zaburzeń neurorozwojowych u dzieci . JAMA Internal Medicine . 2022;182(11):1149-1160. doi:10.1001/jamainternmed.2022.4268

  2. Trombetta T, Giordano M, Santoniccolo F, Vismara L, Della Vedova AM, Rollè L. Przywiązanie prenatalne i przywiązanie rodzica do dziecka: przegląd systematyczny . Przód Psychol . 2021;12:620942. doi:10.3389/fpsyg.2021.620942

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Scroll to Top